To jest bezpośrednie przekierowanie do opowiadania, wystarczy kliknąć TUTAJ.
Opis:
Ona i oni. On i one. Oni.
Są różne warianty, ale jedno przeznaczenie.
Miłość, która rozpoczęła się bardzo dawno.
Miłość, która jest klątwą rzuconą na sobowtóry pierwotnych.
"Wiek po wieku,
co lat kilkanaście
narodzą się dzieci -
to na nie ciężar Waszego występku padnie.
Będą się kochać miłością wielką,
lecz nie zaznają ukojenia prędko.
Gdy Anioła Miłości sobowtór powstanie,
w krok za nim i Pokoju wkrótce się stanie.
A za nimi człowieka potomek też będzie,
i cała trójca w tej klątwie po kraniec świata tkwić będzie"
*Wszelkie niezgodności, które się pojawiają są celowym (zazwyczaj) zamierzeniem.
Nie jestem historykiem i nie wiem co działo się w każdym kraju w każdym wieku.
*Okładka, bohaterowie, opis i opowiadanie są moją własnością,
więc proszę o ich nie kopiowanie bez mojej zgody.
Fragment rozdziału:
"- Wyjdziesz za Mortiza
Türm'a — oznajmił bezceremonialnie mój ojciec podczas jednego ze
wspólnych obiadów. Mój organizm musiał przejść kilka faz, nim w końcu
przyswoiłam sobie tenże niuans.
- Jak to, ojcze? - udało mi się wydusić — przecież jestem już dorosła!
- Przykro mi, ale nasze
rodziny dawno temu zawarły umowę. Musisz go poślubić i koniec — odparł i
choć ton miał surowy i stanowczy w jego oczach widziałam żal.
[..], pobiegłam
do zagajnika za posiadłością. Tam opadłam na chłodną trawę i pozwoliłam
łzą swobodnie spływać po moich licach.
- Aideelen — wkrótce usłyszałam Jego zatroskany głos — co się stało? Dlaczego płaczesz?
Klęknął przede mną i
chwycił moje małe dłonie w swoje, które szczelnie je okrywały - jak
rękawice. Nie czekając na pozwolenie i wbrew ogólnym zasadą, jakie
panują wśród bogatych rodzin, rzuciłam się na niego niemal, nie
sprawiając, że chłopak upadł na ziemię. Na szczęście był silny. Objął
mnie opiekuńczo ramionami i cierpliwie oczekiwał, aż się uspokoję. Gdy
wreszcie odzyskałam zdolność mowy, pomiędzy gorzkim szlochem a
kasłaniem, opowiedziałam mu o planie mojego ojca. Słuchał wszystkiego z
powagą, nie przerywając mi. Jego twarz nic nie wyrażała, a jedyną
oznaką jakichkolwiek uczuć były ściągnięte ciemne brwi tworzące
zmarszczkę na jego czole przypominającą odwróconą literę „u".[...]
- Proszę — załkałam — powiedz coś, cokolwiek.
Mężczyzna wciągnął, a następnie wypuścił ze świstem powietrze.
- Co mam powiedzieć — powiedział bez emocji — moja ukochana ma wyjść za innego mężczyznę."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz