poniedziałek, 29 czerwca 2015

Coś się kończy


  Niezależnie na czym dana sytuacja polega zawsze nadejdzie jej kres. Nic nie może trwać w nieskończoność. Zabawa, szkoła, dzieciństwo, przyjaźnie, miłość, życie. To wszystko kiedyś się skończy. Może jutro, a może za pięćdziesiąt lat.
 Z jakiegoś powodu podchodzę do tego postu dość emocjonalnie mimo, że nie odniosłam jeszcze żadnej większej straty. Ale często utożsamiam  się z bohaterami historii, którzy tracą coś albo kogoś na kim bardzo mocno im zależało. 
 Ostatni zakończyłam kolejny etap w swoim życiu i wkrótce zaczynam kolejny? Czy czuję się tym przytłoczona? Niekoniecznie.  Nawet powiedziałabym, iż czuję się wyzwolona. Od pewnego czasu w tamtym etapie stawały przede mną przeszkody. Te większe i te mniejsze. Trudno i było sobie dawać z nimi radę, ale ostatecznie przetrwałam. Życie to ciągła gra, w której los rozdaje nam karty. Czasem trafi się kareta, a czasem zwykłe oczko.


 Gdy kogoś  naszych bliskich dopadnie śmierć to MY, egzystencjalne ścierwa, cierpimy najbardziej. Pragniemy, aby ten ktoś wrócił do nas. Działamy wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ale czy nie przypominacie sobie co mówi na ten temat Biblia?
 " Skoro bowiem przyszła przez człowieka śmierć,  przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Ale bowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni." 1 Kor 15:21, 22
Można to ująć w kilku słowach: śmierć jest nowym początkiem...